czwartek, 6 czerwca 2013

Chapter 1

Znany w całym mieście rozbójnik, przy którym wszyscy zaczynali milczeć, któremu ustępowali bez żadnych sprzeciwów nawet w kolejce w sklepie...Tak mogę go opisać na samym początku. Szedł przez jak zwykle ruchliwy Londyn. Pojedyncze krople deszczu spływały po jego twarzy. Dlaczego był sam? Dlaczego taki rozbójnik nie miał ze sobą ,świty,? Tego nikt nie wiedział, bo nikt go nie znał. Był raczej samotnym, a o jego rodzinie nikt nie słyszał. Pojawiał się i nie wiadomo jak zawsze znikał..ale powróćmy do tamtego dnia.. Udał się do klubu tam gdzie zawsze. Zagrał partyjkę bilarda i udał się prawdopodobnie do swojego domu. Jednak za budynkiem coś się działo...Coś to w sumie za mało powiedziane gdyż za dwoma jakby ochroniarzami trzeci facet bił jakąś dziewczynę. Mulat..tak, był mulatem podbiegł do nich.
-Zostawcie ją-powiedział tak, że ciarki przeszły by każdego słuchacza.
-Nie mieszaj się w swoje sprawy chłopczyku-zaśmiali się, choć byli o tylko kilka lat starsi.
Takim sposobem zaczęła się bójka. Pomimo, że ochroniarzy było dwóch chłopak powalił ich kilkoma uderzeniami pięścią. Następnie podbiegł do faceta bijącego dziewczynę. Ona leżała skulona na ziemi, a on ją kopał. Nie było widać jej twarzy, gdyż zasłaniały ją jej kasztanowe włosy, ale to było pewne, że jest bardzo zmasakrowana, bo napastnik nie oszczędzał sił. Brunet podbiegł i zaczął okładać go pięściami. Gdy mężczyzna poległ chłopak wziął dziewczynę na ręce i załapawszy pierwszą, lepszą taksówkę zabrał ją do szpitala. Tam gdy w końcu się obudziła (zemdlała podczas bójki) zrobiono jej wszystkie badania.
Miała rozcięte czoło, siniaki na całym ciele oraz skręconą rękę. Gdy już mulat wszedł do sali dech zawarło mu w piersiach. Choć już wiele bitw, za czym niosła się krew widział, ale przy tej dziewczynie czuł, że serce mu pęka. Dziewczyna wystraszyła się go.
-Spokojnie..-powiedział.-Nic ci nie zrobię.
Trochę się uspokoiła, ale w jej oczach nadal widać było strach.
-Dlaczego on to zrobił?-zapytał i zbliżył się do niej o krok.
To co czuła ona, leżąc w szpitalnym łóżku było dziwne. Przyszedł do niej jakiś chłopak, którego choć nie znała uratował ją i nadal czuwał przy jej łóżku. Stał taki tajemniczy, co jakiś czas robił delikatny krok do przodu. W jego brązowych oczach widniała zagadka, na którą nie znała odpowiedzi. Na pytanie dlaczego to się stało nie chciała odpowiedzieć zgodnie z prawdą... Dlaczego miała by się mu zwierzać? Nie odpowiedziała na to pytanie.
Niezręczna cisza zapanowała...
-Dlaczego?-zapytał trochę ciszej, co zabrzmiało jeszcze bardziej tajemniczo.
Grała na gorąco, po prostu zmyśliła. Nie miała zamiaru opowiadać o swoich problemach obcej osobie..w sumie to nikt nie mógł się dowiedzieć prawdy jaką było jej życie.
-To mój były-to akurat się zgadzało z prawdą.
-Dlaczego on chciał cię zabić?
-Bo...mnie nienawidzi...
W sercu chłopaka zjawiło się coś dziwnego..tajemnicza dziewczyna..tajemnicza sytuacja...i nagle odczuł żal. Widział i brał udział w tylu bójkach, a jednak to ta właśnie z tą nieznaną mu dziewczyną wywołała takie dziwne uczucie. Chociaż był typem samotnika z wielkimi problemami i jeszcze niedawno stracił resztkę tego co miał (jego rodzice zginęli w strzelaninie) i wszyscy mówili, że nie miał nikogo od zawsze pragnął ją poznać.
-Jestem Zayn-powiedzał szorstkim głosem.-A ty?
Stał przed nią z rękoma w kieszeniach, a ona słaba w szpitalnym łóżku cicho odpowiedziała.
-Katerine...możesz mówić Kat...
Tak zaczęła się ich jakby to można nazwać znajomość. On przychodził do niej codziennie, a ona po woli wracała do siebie. Dziwne dla niego było, że taka porządna dziewczyna nie ma przyjaciół, ani rodziny, bo tylko on ją odwiedzał pośród tych białych, pustych, szpitalnych ścian. Podczas tego czasu gdy ona właśnie tam była nagle zaczęło mu jak nigdy zależeć na spotkaniach.
Przyjaźń?
Tajemnicza dziewczyna, tajemniczy on...Za dużo tej tajemnicy...Kto miał wykonać krok w przód?
Wreszcie nadszedł dzień, w którym Katerine mogła wyjść ze szpitala. Chłopak postanowił zaprosić ją do siebie...tak, pierwsza osoba, którą zaprosił do jego miejsca, gdzie przebywał w swoim tajemniczym życiu. W jej zielonych jak liście klonu oczach było widać tą samą tajemnicę co zawsze, ale jakieś zaniepokojenie również w nich zaiskrzyło.
W końcu dotarli.
Mały dom na wybrzeżach Londynu...dość przytulny, ale i mroczny...Było widać, że to jego dom...jego charakter w każdym centymetrze tego miejsca.
Położył jej rzeczy na fotelu i poszedł zrobić herbatę...nagle usłyszeli strzał z pistoletu...

sobota, 4 maja 2013

Wstęp

Miasto niezależnych ludzi-Londyn. Wielka tajemnica, wielkie sekretne życie..Tak, to dobre cechy opisujące dwójkę nieznanych się, choć mieszkających niedaleko siebie ludzi...Poznających się w kłamstwie, próbujących odnaleźć w sercu jeden, właściwy kierunek, chociaż los pisał im zupełnie inną historię. Dwa życia bólów, cieprień, męki, ale nadal różniące się od siebie. Miłość czy wrogość? To pytanie męczyło ich obu... Ale jak wpadli na siebie? Jak się poznali? Oto opowieść, która odmieniła życie tych dwojga ludzi...